[/img]
Witam serdecznie
Kilka dni temu odławiając moje krewetki do innego zbiornika zauważyłam ,że u mojej neocaridiny pływa coś wyglądem przypominającym średniej wielkości krewetkę,ale po dokładniejszych oględzinach stwierdziłam ,że jest to coś innego.Udało mi się to coś wydobyć ze zbiornika i zajęłam się poszukiwaniem w necie co to może być,no i szok .. w moim krewetkarium pływają larwy ważki
Z tego co wyczytałam to moje krewetki są narażone i to bardzo .
Larwy te są bardzo drapieżne,a kreweci małych jest tam bardzo dużo i byłoby mi naprawdę szkoda restartowac ten zbiornik ,bo dobrze mi się tam rozmnażają ,a wyłów tego wszystkiego to naprawdę praca na kilka dobrych godzin i chyba łyżeczką ,bo tam takie pchełeczki dopiero wyklute krewecie.
Dziś znów wyłowiłam 4 sztuki długość ok 1,5-2 cm ,kolejnych nie zauważyłam,nawet pozbyłam się jednej gęstej rośliny w której się chowały by ich lepiej dostrzegać w przyszłości
Czy ktos może potwierdzić moje przypuszczenia,co waszym zdaniem powinnam zrobić?
Ilość wyłowionych larw w przeciągu tygodnia 7 sztuk Ja ich u siebie nie chcę,moga być piękne w przyrodzie,ale nie w moim zbiorniku.
Przypuszczam ,że dostały się do zbiornika razem z roślinami , liściami dębu albo ketapangu.
Wcześniej tego u siebie nie zauważyłam.
Żałuje ze nie poddałam roślin kwarantannie.
Mam tylko nadzieję ,że nie ma tego w moim pozostałych zbiornikach ,których jeszcze jest 6 bo zwariuję,tam już by to bardziej się odbiło kosztem gdyby to coś zjadało mi moje kolorowe robaczki. Nadmieniam ,że nie widziałam nadjedzonych trupków ,ale co jakiś czas wyławiałam padniętą krewetkę,choć zdawała się być w całości.
A tak wygląda to paskudztwo wyłowione dziś.