Witam. Temat powstał w mojej głowie, po ostatnim fiasku z aklimatyzacją 3 szt. pseudanthias squamipinnis, które zaliczyły 100 % zgon Niby kalimatyzacja przeprowadzana była zgodnie z wszelkimi prawidłami i kanonami (tj. kilkugodzinna aklimatyzacja w osobnym pojemniku, powolne dolewanie wody, stabilizacja pg, temp. itd itp) ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Co prawda sklep uznał reklamację i na dniach zawitają u mnie kolejne 3 szt., ale sam się zastanawiałem jak podejść do sprawy by nie zaliczyć kolejnych zgonów. Pomijam kwestię, padniętych ryb co nie ukrywam jest przykre dla kazdego akwarysty, ale wpuszczanie takich ryb do głównego zbiornika może wpłynąć negatywnie na kondycję dotychczasowych mieszkańców naszego akwarium.
Po wertwaniu netu doszedłem do - wydawać by się mogło oczywistej konkluzji - trzeba zorganizować zbiornik kwarantannowy dla nowych mieszkańców, ponieważ jka było widać normalna aklimatyzacja czasami nie wystarcza . Jako zbiornik kwarantannowy posłuży stary zbiorniczek 40 litrów, z newjetem 1200 na obiegu, zamontowanym w pseudo kominie, do tego pompka napowietrzająca, ozonator + grzałka, bez oświetlenia. Niby wszystkow fajnie tylko teraz powstaje pytanie: ile powinna trwać kwarantanna i jak powinna wyglądać Na dzień dzisiejszy stoje na stanowisku, że 2 tygodnie powinno wystarczyć, ze względu na okres wylęgania większości chorób - ale pewności nie mam...
Może ktoś ma jakieś przemyślenia na ten temat, lub ma taki zbiornik kwarantannowy ?
Pozdrawiam