Język kształtuje się sam. Puryści językowi zawsze walczyli z zapożyczaniem nazw z innych języków i "na szczęście" na darmo. Dzięki temu część słów została tylko spolszczona a nie wymyślona. Dużo łatwiej zapamiętać "mikrozorum" jeżeli po łacinie jest "mikrozorium". Teraz tłumacząc między językami musimy się uczyć mniej słówek. Starsze pokolenie pamięta pewnie debatę, żeby komputer nazywać liczykiem, interfejs międzymordziem a klikanie myszką mlaśnięciem.
Moda na słowa "zachramaniczne" słowa nie jest modą, jest po prostu zbyt wolną reakcją społeczeństwa na zbyt dużą podaż słów. Ludzie są wygodni i chcą mieć nazwy, które łatwo wpadają w ucho a nie muszą męczyć ozora i pamięci. Stąd nazwy polskie się pojawią - już jest wiele propozycji w czasopismach i na forach. Co się przyjmie to zobaczymy. Myślę, że mogą to być czasem nawet obiegowe nazwy typu Heniek, Glosia.
Dopóki roślinek było na rynku 20 to były nazwy polskie, jak Tetra i Rataj weszli z setką to i zaczęło brakować polskich odpowiedników. No i zaczęło się spolszczanie. Higrofilia to przecież spolszczone Higrophila. Jest jeszcze polskie słowo nawódka i zapewne coraz więcej ludzi będzie go używać. Sam z lenistwa wolę używać polskie. Ale inne np. limnofilia (od limnophilla), anubias zapewne zostanie.
Jeszcze gorzej jest z rybami. W ostatnich 20 latach w Polsce pojawiły się setki, a może i tysiące nowych gatunków. No i kto miał je nazwać? PZA się w międzyczasie rozleciało więc nazywał je rynek. I okazało się, że w całym mieście każdy sklep miał te same rybki i każdy nazwał je inaczej. Stąd część ludzi musiała korzystać z nazw międzynarodowych aby było wiadomo o co chodzi.
Wiele ryb/roślin kupuje się z importu. Czy importerom chce się pilnować, aby nazwa była zgodna z nomenklaturą polską? I z jaką nomenklaturą, skoro jej nie ma? Stąd roznosi się to na wszystkie inne gatunki (nawet od dawna nazwane). Sam ostatnio kupowałem zwinniki czerwonouste i upierałem się, że w sklepie są
mimo, że sprzedawca upierał się na rodostomusa.
Kiedyś pojawiła się ustawa, aby wszystkie produkty w sklepach były nazywane po polsku. Może czas aby ktoś zajął się tą sprawą? Wystarczyłoby pewnie informacja, że w sklepach będą prowadzone kontrole pod tym względem i zaraz pojawiłyby się polskie nazwy
.
Ja też jestem za nazwami polskimi. Co do biologów, to i chemicy mają swój hermetyczny język, ale chyba nie ma potrzeby forsować aby ich nazwy pojawiały się w życiu codziennym. Wie ktoś co to jest 1,3,5-cykloheksatrien? A jest to popularna substancja. A może i nazwy leków podawać jako nazwy chemiczne? Niektóre może by się zmieściły w całej linijce zeszytu. No i czy krzykniemy: ojciec podaj mi tlenek diwodoru, czy po prostu wodę. Nie ma co mieszać nadmiernie nauki z życiem.
Jestem na etapie "wypalony". Niestety nie rozwijam kalkulatora, nie udzielam porad, nie angażuję się (poza wyjątkami).