Skrypt forum został zaktualizowany. W przypadku problemów z logowaniem prosimy o skorzystanie z opcji Nie pamiętam hasła.

taka historyjka :)

Podforaki to nie ponuraki. Pośmiej się i rozbaw innych... (ale z umiarem - humor zbyt "dorosły" jest tu zabroniony)

Moderator: Administracja

lary
Posty: 96
Rejestracja: 19 paź 2009, 9:56
Imię: Piotrek
Lokalizacja: Rzeszów
Akwarium: 60
Płeć:
Wiek: 35

taka historyjka :)

Post autor: lary »

Autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum.
(Uwaga! Pisownia nieoryginalna z cenzurą.)

Czy ta historia może być prawdziwa?
Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wy***rdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę uwalał - a wtedy wiadomo - wąż.

Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały łobuz jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja nie mogę. Nie nie to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurka za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko łomot - oż kurka, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. Kurcze pieczone, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot kurka popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

Lecę kurka na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego sk***ańca z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale cóż, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, jupi, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to nic, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za nic w świecie, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.

Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni hu hu, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kurcze głąb zamiast przyjść do mnie to kurna chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pokićkało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni huhu, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem.

Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i kurka wodna koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w sina dal i kota też nie słychać już. Ja nie mogę. Kurka, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak pod pachą murzyna, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Kurka, mam w aucie, prowizoryczna, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierniczę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pi***. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpakował, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz chłop złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu kurcze powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w otchłań piekielną, pacanie.
Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Kurka, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - kurka, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma mocnych, to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurczybyka dalej nie wylało z kąpielą. Kurcze pieczone jego mać, urwało się wszystko w pi*** i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - dużo - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przekichane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten nieszczęsny dekiel. Wchodzę - a ten skurkowaniec kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja nie mogę! Jak on wyszedł, którędy? Ano wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja stoję i marznę a ten sierściuch tarza się w mojej pościeli. Zabiję. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Ale mnie roznosi. Przynajmniej kuleje.

Straty: zasyfione łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zapaćkana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyrzucenia, brezent z reklamą firmy - poszedł w kanał, latarka - też , pogrzebacz też. Afera na ulicy jak nie wiem co.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez lary, łącznie zmieniany 2 razy.
Skubi
Posty: 706
Rejestracja: 16 lis 2009, 13:38
Imię: Kuba
Lokalizacja: Łańcut / Rzeszów
Akwarium: 18, 25, 200
Płeć:
Wiek: 34

Post autor: Skubi »

Dobre :mrgreen:

Też nie lubię kotów 8)
Ostatnio zmieniony 30 lis 2009, 12:17 przez Skubi, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
texel
Posty: 361
Rejestracja: 19 paź 2009, 21:41
Imię: Grzesiek
Lokalizacja: Rzeszów
Akwarium: 100 + 60
Płeć:

Post autor: texel »

:mrgreen:


z sadistic.pl
Awatar użytkownika
comatose
Posty: 3933
Rejestracja: 02 paź 2009, 15:14
Imię: ---
Lokalizacja: ---
Płeć:

Post autor: comatose »

Dobre, dobre :D w pracy się podobało wszystkim :P
nie daj się zwieść pozorom http://www.youtube.com/watch?v=iTEi_PlFEWU/
Awatar użytkownika
justfilied233
Posty: 4989
Rejestracja: 19 paź 2009, 14:39
Imię: Dominik
Lokalizacja: Sędziszów Młp.
Akwarium: 160l,126l,45l
Płeć:
Wiek: 31

Post autor: justfilied233 »

hhahahaha świetne
Tylko żywe zioło :D
rudolf
Posty: 482
Rejestracja: 01 paź 2009, 21:37
Imię: Bartosz
Lokalizacja: Elbląg
Płeć:
Wiek: 44

Post autor: rudolf »

Niezłe. Ja mam w domu 2 koty, ale sprawdzałem, za duże, żaden w kiblu się nie zmieści :mrgreen:
Skubi
Posty: 706
Rejestracja: 16 lis 2009, 13:38
Imię: Kuba
Lokalizacja: Łańcut / Rzeszów
Akwarium: 18, 25, 200
Płeć:
Wiek: 34

Post autor: Skubi »

Popieści a się zmieści :D
Szefcio
Administracja
Posty: 229
Rejestracja: 01 paź 2009, 17:18
Imię: Nobody
Lokalizacja: wirtualny świat
Płeć:

Post autor: Szefcio »

Działając na podstawie punktu I.1. regulaminu będę zmuszony usunąć wątek jeżeli nie będzie on poddany cenzurze. W forum uczestniczą osoby poniżej 18 roku życia, często pod nadzorem dorosłych. Nie róbmy speluny tutaj. Wersje "hard" kawałów będą więc usuwane.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez Szefcio, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
comatose
Posty: 3933
Rejestracja: 02 paź 2009, 15:14
Imię: ---
Lokalizacja: ---
Płeć:

Post autor: comatose »

Szkoda, ocenzurowany straci swój "urok" ;]



ale historia nie zginie, została rozsiana po innych forach :D
lary
Posty: 96
Rejestracja: 19 paź 2009, 9:56
Imię: Piotrek
Lokalizacja: Rzeszów
Akwarium: 60
Płeć:
Wiek: 35

Post autor: lary »

Ocenzurowana :) Jeżeli Szefcio uważasz że coś jeszcze jest nie tak to przerób proszę a nie kasuj... :roll:
Awatar użytkownika
zulix
Posty: 18907
Rejestracja: 02 paź 2009, 12:05
Imię: JAro
Lokalizacja: Rzeszów
Akwarium: ni ma
Płeć:
Wiek: 59

Post autor: zulix »

No i całkiem fajnie i bez mięsa :P
Jestem na etapie "wypalony". Niestety nie rozwijam kalkulatora, nie udzielam porad, nie angażuję się (poza wyjątkami).
Awatar użytkownika
krzysiekb4
Posty: 2672
Rejestracja: 11 paź 2009, 22:08
Imię: Krzysiek
Lokalizacja: Rzeszów
Płeć:
Wiek: 37

Post autor: krzysiekb4 »

I cały urok wkur(zenia) tego klienta wyparował :)
Awatar użytkownika
zulix
Posty: 18907
Rejestracja: 02 paź 2009, 12:05
Imię: JAro
Lokalizacja: Rzeszów
Akwarium: ni ma
Płeć:
Wiek: 59

Post autor: zulix »

Też znam kilka pikantnych kawałów ale niestety to nie miejsce do ich prezentowania - trudno i darmo.

P.S. Nie cierpię kotów :P
Jestem na etapie "wypalony". Niestety nie rozwijam kalkulatora, nie udzielam porad, nie angażuję się (poza wyjątkami).
Awatar użytkownika
justfilied233
Posty: 4989
Rejestracja: 19 paź 2009, 14:39
Imię: Dominik
Lokalizacja: Sędziszów Młp.
Akwarium: 160l,126l,45l
Płeć:
Wiek: 31

Post autor: justfilied233 »

dobrze że zdążyłem print screnna zrobić :P
Tylko żywe zioło :D
lary
Posty: 96
Rejestracja: 19 paź 2009, 9:56
Imię: Piotrek
Lokalizacja: Rzeszów
Akwarium: 60
Płeć:
Wiek: 35

Post autor: lary »

oryginał jest na www.joemonster.org :)
Ostatnio zmieniony 01 gru 2009, 22:19 przez lary, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Humor nie tylko w akwarium”