Podczas wyjazdu w Czeskie Góry znalazłem w jakimś Punkcie Informacji Turystycznej ulotkę:
No i trzeba było tam być co było o tyle proste, że w planach była wizyta w praskim Zoo a odległość pomiędzy obiektami do zwiedzania to tylko jakieś 5 km.
Choć było już zagrożenie czasowo-zmęczeniowe po zwiedzaniu Zoo (4 godziny) udało mi się jakoś przekonać do kolejnego wysiłku...
Trafiliśmy więc na teren wystawowy gdzie juz nas pokierowały znaki:
do budynku:
gdzie wejście było już rozpoznawalne
Wejście do budynki i ... szok cenowy - Morski Świat już w UE (nie, nie było to w Eurosach, ale kosztowało więcej niż Zoo stąd zaskoczenie). Po traumatycznym przeżyciu oczyszczenia portfela prawie do zera wejście. Oczywiście zapraszają od razu do kolejnego przewalania kasiory... (byle maskotka 40 zł).
Na początku byłem też niezadowolony niektórymi akwariami.
Aranżacja ze sztucznymi roślinami na poziomie 6-latka (nie obrażając 7-latków
):
Glonaria:
Takie neony chyba, rzadko są w morzach. Okazalo się że sumarycznie pewnie z 1/5 była akwariami słodkowodnymi. Oczywiście to nie deklasuje wystawy a taki "wodny świat" kojarzyłby się pewnie z akwaparkiem a na oceanarium to za duże słowo więc marketing musi działać.
Aranżacje i poziom utrzymania baniaczków były według mnie (oględnie mówiąc) na umiarkowanym poziomie.
Gdzieniegdzie ryby słabo miesciły się w baniaczkach
- miały tyle ruchu co człek w wychodku.
A teraz do rzeczy, czyli wszystkie dobre strony, które przeważaja i z tego powodu polecam odwiedziny wystawy.
Prezentacje baniaczków były estetycznie zrobione:
Nie wszystkie akwaria miały jednak opisy (a szkoda), brakowało choćby fotografii z nazwą tego co jest w baniaczku.
Ogólne widoki - c.d.
Jak widać akwaria typu fala to już odlot wobec typowego akwarium panoramicznego.
Akwaria panoramiczne też były, ale wklęsłe (jak nowe telewizory):
Były tez tuby (wobec nich "kule" wymiatają:
... i narożniki:
a tu już odlot w profilowanych akwariach:
ciąg dalszy zapewne nastąpi...