Znudziły Ci się plastikowe rośliny i ceramiczne zamki? Titanic pod wodą się przewraca na widok wystroju Twojego akwarium? Ma rację! Czas to zmienić i wypróbować najnowszych technologii tego Świata!
Kokos. Niedocenione piękno podwodnej natury. Widziałeś je w sklepach spożywczych - wyglądały na twarde i niedostępne sztuki. Nic bardziej mylnego! Czekają tam właśnie na Ciebie, żebyś je wziął i... rozwalił!
Kto nie miał w ręku kokosa może czuć, że to go przerasta, że nie da rady. Ale spokojnie. Jako nowy adept tej tajemnej sztuki, ukończyłam kurs rozbijania kokosów i pokażę Ci krok po kroku jak to zrobić
Czego potrzebujemy?
- oczywiście kokosa (stan na 28.11.16r - Tesco - kokos 1 szt. = 2,99zł)
- duży, ostry nóż
- mały, uniwersalny nożyk
- nożyczki (ale nie te za 1,20zł w papierniaku tylko porządne takie)
- tłuczek do mięsa
- woreczek do mrożenia
- miseczka i szklanka/kubek na "odpady"
- trochę bicepsów
Co robimy?
1. Jeżeli zależy nam na wnętrznościach kokosa w postaci jak najczystszej to warto kokosa opłukać pod wodą.
2. Przygotowujemy pole bitwy - rozkładamy jakiś ręczniczek na blacie, co kto lubi.
3. Bardzo ważny punkt, zawiera tajemną wiedzę o kokosach.
Kokoski to stworzenia trzy-dziurkowe - mają trzy ciemne oczka. Jedno z tych oczek jest magiczne (trzeba znaleźć które) - nożyczkami lekko kłujemy każde oczko i to, które jest najbardziej miękkie dziurawimy nożyczkami jak najgłębiej (bardzo łatwo idzie i łatwo znaleźć tą... idealną dziurkę
).
W pewnym momencie nasz kokosek się odpowietrzy (jak otwierana butelka Coca Coli) dając nam znać, że jest gotowy na wypuszczenie soków
Odwracamy kokosa i wylewamy do kubeczka mleczko (im większa dziurka, tym ładniej leci także warto pogmerać trochę tymi nożyczkami
).
4. Kiedy nasz kokos jest opróżniony z mleczka, bierzemy duży, ostry nóż i odkładamy go z powrotem do szuflady. Wyłączamy jutuba i nie dajemy się nabrać na te durne filmiki pokazujące rozłupywanie kokosów nożem - szkoda zdrowia i noża.
5. Ładujemy naszego kokoska w woreczek do mrożenia, bierzemy tłuczek do mięsa i najlepiej iść na dwór na jakiś beton, chodnik, kostkę brukową. Kładziemy kokosa w woreczku na ziemi i solidnie trzaskamy w niego tłuczkiem. Jedno niezbyt mocne uderzenie płaskim i tępym narzędziem daje ładny efekt przepołowienia się kokosa - naturalnie asymetryczny, a nie równy jak spod piły.
6. Wracamy na nasze pole bitwy. Teraz czeka nas trochę żmudnej i cięższej pracy - musimy wydrążyć miąższ z kokosa. Plus jest taki, że po wydrążeniu kokos jest praktycznie czyściutki w środku bo miąższ odchodzi ładnymi kawałkami. Minus, że trzeba go wyłupywać kawałek po kawałku.
Najszybszy sposób - wycinamy małym nożykiem trójkąt w miąższu i wypychamy w lewo i prawo. I tak robimy dookoła łupiny, zagłębiając się spiralką do środka. No każdy znajdzie swój patent na to, ładnie idzie ale ciężko trochę oderwać miąższ od łupiny.
7. Po X czasie nasze łupiny są wydrążone. Można je spreparować, można nie preparować (co kto uzna za stosowne, w naturze garnków z solą nie mają raczej
).
Warto wygotować je w solance choćby z godzinkę, opłukać z brudu. Można nawet trochę je wyczesać z włosków jak komuś przeszkadzają, ale po co - Zbrojniki się ucieszą
Łupiny z gotowaniem czy bez jako świeżo wyłupane toną od razu. Te które sprzedawane są w sklepach akwarystycznych z reguły leżą już długi czas i są wysuszone przez co ich czas zatonięcia znacznie się wydłuży (mój kupiony tonął ponad tydzień).
Świeży kokosek na pewno nam trochę zabarwi i zabrudzi wodę, ale wszystko lepsze niż te ceramiczne zamki
"Odpady" z kokosa są jadalne, mleczko można wypić, z miąższu zrobić wiórki lub wycisnąć olej kokosowy (ale z jednego kokosa to wyjdzie nam może łyżeczka tego oleju
), a jak ktoś bezbożny to może to wyrypać w ciul do śmieci
Udanej zabawy!
Ps. Lepiej zrobić samemu łupinę, słyszałam, że te gotowe do kupienia są nacierane glutenem, nie dajcie się nabrać!
#wspieramy_robótki_domowe