Witam.
Wielokrotnie słyszymy o zagrożeniach jakie niesie morszczyzna. Miałem już kilka przygód.
Między innymi prąd mnie kopną, borsuk ukłuł mnie w ręke w 3 miejscach , ból ogromny i nie gojenie się ranek. O wieloszczetach już nie wspomnę, dziesiątki razy wyjmowałem igły. Jeżowiec diadema też mi w ręce zostawił kawałki siebie. Nawet błazenki pomidorowe potrafią ugryźć do krwi. Są też trucizny np. z parazoantusów. To też przerobiłem , gorączka, dreszcze i ból głowy. Teraz jak tylko lekko czuje zapach żywej skały to już panikuje. Ukwiały też parzą jak zresztą cała reszta parzydełkowców. Bakterie które dodajemy i importujemy wraz ze skałą też dają popalić.
Dwa ostatnie dni pracy w rękawiczkach gumowych i ręce poranione. Rana na nadgarstku spuchła i 20cm żyły czerwone cały dzień. Dłoń i 3 palce na obu rękach też spuchły i bolą, choć jest już lepiej.
Tak ze ostrzegam przed nadmiarem miłości do korali i skały
Rękawiczki i okulary ochronne warto mieć. Może Patryk się pochwali bo też wyglądało to strasznie a zastąpił mnie kiedy ja już bez czucia zostałem.